Powiedzieć, że branża gastronomii przeszła prawdziwe trzęsienie ziemi w ciągu ostatnich dwóch lat, to jak nic nie powiedzieć. Zmiany dotknęły także zatrudnienia. Dla kogoś postronnego zaskoczeniem może być, że obecnie gastronomia potrzebuje rąk do pracy. Potrzeby są ogromne.
Początki
Żeby zrozumieć na czym polega to zjawisko, musimy cofnąć się do początku pandemii. Po kilku (kilkunastu) tygodniach wielu restauratorom zaczynało brakować pieniędzy. Zyski z jedzenia na wynos nie rekompensowały tego, co można było zarobić w lokalu. Nie można było organizować (w świetle prawa nawet w prywatnych domach) imprez takich jak chrzciny. W takiej niepewnej sytuacji część punktów upadła, zwolniono pracowników (zwłaszcza tych na umowę zlecenie). Studenci nie wychodzili na miasto poimprezować w piątkowe wieczory. Brakowało pracy i nikt raczej nie szukał np. praca Poznań – a jeśli szukał, nie znajdował. To jednak nie wszystko.
Niepewność dotycząca pojawiania się nowych obostrzeń i brak jasności terminu, kiedy będą one znoszone, sprawiły, że wiele narzeczonych rezygnowało z wesel i przekładało je na kolejny rok. Trzeba bowiem pamiętać, że gastronomia to nie tylko knajpki, puby, restauracje, ale także hotele, sale weselne, domy przyjęć.
Gdzie w tym pracownicy?
Trzeba jeszcze wspomnieć o reakcji pracowników. Widząc niepewność, wielu z nich postanowiło się przebranżowić. Znaleźli pracę w innych dziedzinach gospodarki. Tymczasem jednak obostrzenia stopniowo luzowano i wątpliwe, aby powróciły w takiej sile jak dawniej. Pojawiły się problemy i szanse…
O szansach w gastronomii – wesela w czwartki…
… i inne dni tygodnia. Tak to teraz wygląda. Duża część restauratorów przyjęła narzeczonych (lub sami zaproponowali przesunięcie terminów) z poprzednich lat. Ludzie zakosztowali z powrotem wolności i spędzania czasu we wspólnocie (a jak lepiej niż przy stole?). Zrodziło to ogromny popyt na usługi, podczas gdy „moce przerobowe” były mniejsze niż w normalnych czasach.
Sytuacja w branży wygląda obecnie tak, że w wielu miastach szuka się nowych pracowników. Paradoksalnie, to co było zmorą branży, ma szansę zmienić się na plus. Aby przyciągnąć z powrotem pracowników, restauratorzy zaczęli proponować lepsze umowy i wyższe stawki. Wolą zapłacić więcej i mieć pewnego pracownika np. w praca Białystok, niż pozostać z niczym. W końcu nie mogą powiedzieć, że mają dziesięciu chętnych w zamian. Nikt im w to nie uwierzy.
Być może te powody polepszą na stale sytuację w gastronomii i zmienią jej oblicze. Wszak, jak wielu pracowników mówi, jest to specyficzna, ale zarazem bardzo klimatyczna praca – szczególnie, gdy trafi się na zgrany zespół.